„Kochanie przynieś mi proszę morską bluzeczkę” – czy Wy też tak macie?
- kpasiak
- 14 sty 2015
- 1 minut(y) czytania
Wychodzimy. Słonecznie, ciepło, ja jeszcze w proszku, więc proszę: „Kochanie, przynieś mi morską bluzeczkę”. Szanowny idzie, a jakże, nie ma go czas dłuższy, w końcu wraca: „Tam takiej nie ma. Jest: biała, czarna, czerwona…” - tu wymiana innych podstawowych kolorów – „… i niebieska”. No dobra, może nie ma, ale sprawdzę. I co? Jest, na samym wierzchu leży morska jak najbardziej morskie morze. Wracam na tarczy, pokazuję. „To jest morska? Przecież to niebieska”. Gdy wracaliśmy, ja załapałam „drążacza” – to taki kobiecy stwór, który uparcie drąży materię – w tym wypadku ludzką. I co się okazało? Mężczyzna nie widzi różnic między morskim, zielonym i niebieskim. Barwy takie jak amarant, oliwka, ecru, herbaciany, pomarańczowo-łososiowy, morelowy zwyczajnie nie istnieją. No, może butelkową zieleń zdołają rozpoznać.
Z drugiej strony, dla większości z nas śrubokręt to śrubokręt, a nie jakiś wkrętak krzyżakowy , gwiazdkowy czy płaski, a co dopiero rozmiar? Może nie czepiajmy się - każda płeć ma ułomności.

Comments