Zjeść 12 potraw w Wigilię
- Gruba Do Bólu
- 1 sty 2021
- 2 minut(y) czytania
Post noworoczny dziś będzie i taki świąteczny. Bo to pierwsze moje Święta po operacji i na diecie – sama byłam ciekawa jak będzie. Może i ktoś z Was będzie.
Zacznijmy od tego, że jeżeli chodzi o potrawy, Wigilia dawała mi możliwość zjedzenia wszystkiego, jako, że od zawsze kolacja u nas postna i sporo ryb pod różną postacią. W kolejne dni świąteczne na rodzinny stół wjeżdżały już mięsiwa, których nie jadam, ale ryby dla mnie też zawsze były.
W Wigilię nie spróbowałam wszystkiego, jak drzewiej bywało – to muszę przyznać - może nie będzie to jednak rzutować na pomyślność w przyszłym roku, ale objętościowo nie byłabym w stanie. Po ćwiartce kubeczka barszczu z dwoma uszkami, placku z grzybem i kawałku karpia odczułam na równi satysfakcję kulinarną i zapełnienie żołądka. Kolejny kęs mógł zniweczyć wszystko, wiec zastopowałam. Później, udało się złapać jeszcze śledzia po kawałku w dwóch odsłonach i makowca cały kawałek spałaszować. Uważam, że wystarczająco i zacnie się ugościłam.
Powalił mnie jednak sum. Bo za tłusty. Nigdy nie mogłam jeść tłustych i ciężkich dań, i tym razem nie powinnam była się skusić. Przechorowałam się po nim ostro. I to jedyna wpadka jedzeniowa w Święta. Skusiłam się na domowej roboty lody, ale nie wpisuję tego w nadużycie, bo można mi wszystko, byleby z umiarem i w odpowiedniej kolejności. Tak więc, zjadłam czubatą ich łyżkę, delektując się świetnym smakiem, do którego już tęskniłam (ostatnio jadłam siedem miesięcy temu).
Sylwester przy szklaneczce szkockiej z lodem, bo muszę powiedzieć, że odstawienie cukru dało efekt taki, że wszystko teraz wydaje się słodsze, nawet podpłomyki bez cukru są za słodkie (to jedna z przekąsek, na które sobie czasem pozwalam). Cola czy pepsi, które dawniej dolewałam do whisky, w tej chwili smakują jak ulepek i zwyczajnie … nie smakują. Może to i lepiej, bo nie będę ich nadużywała.
Tak więc, Święta jedzeniowo kalorycznie trochę ponad normę, a organizm wyraźnie zaczyna pokazywać granice ilościowe i jakościowe. Przełamywać nie zamierzam, bo to najkrótsza droga do porażki. A porażki w Nowym Roku sobie nie życzę. Nie robię noworocznych postanowień 1 stycznia. Moje, postanowiłam w październiku 2019 i oto jestem tu, gdzie jestem: rok od rozpoczęcia właściwej, dedykowanej dla mnie diety, w oparciu o licznie wykonane badania, z lekka wypatroszona przez chirurga bariatrę, 50kg lżejsza i bardzo z siebie zadowolona. To dobry początek na pokochanie siebie. Odwagi i wytrwałości w Nowym Roku!

Comentarios