„Na szczaw was wyślę!”
- Gruba Do Bólu
- 13 cze 2020
- 2 minut(y) czytania
Dawno, dawno temu, gdy postarałam się o pracę w dużej, polskiej firmie, przez pierwsze dni słyszałam od współpracowników przestrogi dotyczące charyzmatycznego właściciela. Generalnie większość się go bała. Komentarze te zaciekawiły mnie, aniżeli przestraszyły, a specyfikę właściciela miałam poznać już niedługo. Otóż, pewnego ranka wszedł do biura z tzw. „buta” zwalisty, wymięty, rozczochrany i podstarzały facet z wypisaną na twarzy ilością alkoholu, wypitego poprzedniego dnia. Zatrzymał się przed biurkiem sekretarki, spojrzał na mnie i rzekł: „Na szczaw k…wa was wyślę.” I wyszedł. Było dla mnie oczywiste, że chodziło mu o mnie, bo współpracowników charakteryzowały sylwetki raczej normalne, a ja nosiłam rozmiar 44. Choć nie wyglądałam, na swoją wagę, podobnie jak nie wyglądałam znacznie później, gdy nosiłam 54… Tak czy inaczej, tego typu komentarze pojawiały się z jego strony dość często. Teraz nazywają to mobbingiem. Zwykle zwalałam to na specyfikę tego człowieka i jego możliwość poniewierania innymi z pozycji uprzywilejowanej. Wytworzyłam w sobie na takie okoliczności bufor ochronny z ciętej riposty. To pomagało mi nie tracić dobrego humoru, albo nerwów. Któregoś dnia na przykład, rzucił tekstem: „ A jak będę chciał wysłać cię na targi zagraniczne, to co? Dwa miejsca w samolocie będę musiał ci opłacić?”. Odpowiedziałam spokojnie: „Nie, panie prezesie, proszę zabookować tylko jedno, drugie sama opłacę”. I się skończyło. Testował jak daleko może się posunąć – podobnie zapewne jak ze wszystkimi swoimi pracownikami.
To nie było też tak, że mnie nie ruszało – ruszało, ale pomagała mi pewna myśl. Krążyła kiedyś taka opowieść o jegomościu, który w stanie wyjątkowego upojenia alkoholowego, wszedł do sklepu i udał się wprost do kasy, mimo sporej kolejki. Jedna z klientek oburzyła się i nafukała na niego, kończąc swoją kwestię słowami: „…i do tego pijany!”. Na co człek ten odwrócił się do niej i powiedział: „Ja jutro będę trzeźwy, a pani nadal brzydka”.
Tak więc w głowie, na podobnych do mojego pracodawcy mam jedną myśl: „Ja zeszczupleję, a ty nadal będziesz burakiem i to coraz większym”.

Comments