top of page

Dochudnąć do spodni

  • Zdjęcie autora: Gruba Do Bólu
    Gruba Do Bólu
  • 15 lis 2020
  • 2 minut(y) czytania

Kupiłam wiele lat temu skórzane spodnie. No…prawie skórzane ;) Już wtedy mogłam je założyć tylko do kolan. Ale tak mi się podobały! Włożyłam do szafy obok półki z kowbojkami i wzięłam na wstrzymanie. Bo innego wyjścia nie było. Trzeba było do spodni schudnąć. Jak się później okazało, założony proces obrał zgoła inny kierunek. Po dłuższym czasie przestałam już nawet zerkać na półkę z rzeczami „dochudnę”. A któregoś razu, gdy dzień był bardzo be, i słoneczko było be i kwiatek, i chmurka… wypieprzyłam całą do śmieci. Za wyjątkiem czarnych prawie skórzanych spodni. Nie doczekała spódnica mini, którą sama uszyłam i czułam się w niej sexi. Nie doczekał bezrękawnik do spodni i kowbojek, choć tak pięknie wyglądałyby razem. W założeniach – ja w nich też pięknie. Ale się nie udało. Wiele rzeczy zniknęło wtedy z szafy, czeluści śmietnikowej wydarłam tylko te spodnie.

Gdzie bym się nie przeprowadzała, jeździły ze mną, czekając na lepszy czas. I mniejszy tyłek. Mijały lata, a one czekały. W końcu ja przestałam i zrobiłam to, co zrobiłam. Odrzuciłam marudzenia i płacze, spięłam poślady, zrezygnowałam z wielu uciech, dałam się wypatroszyć i postanowiłam narzucony rygor utrzymać. Efekty były, choć, jak zapewne wiecie, nie od razu i nie w zadawalającym stopniu. Ale się nie poddałam. Dałam sobie trochę luzu, ale nie w wytycznych – tylko przestałam sobie utyskiwać. Tyle ludzi i zdarzeń psuje nam nastrój i odbiera radość, że samobatożenie zupełnie nie jest nikomu potrzebne. Mi, z pewnością nie było. I okazało się, że od razu humor lepszy, i słoneczko fajniejsze, i kwiatek, co niby jesień, a on jak wiosną piękny.


Zaczęłam wypadać ze swoich ubrań, w zimowej kurtce z zeszłego roku zwyczajnie się zgubiłam, a dopasowane niegdyś spodnie, spadły z tyłka bez rozpinania….. Właśnie! Spodnie! Poleciałam do szafy i z dna wyciągnęłam prawie skórzane, czekające bezustannie i cierpliwie na swój i mój czas. Bardzo dobry jakościowo ten materiał (nawiasem pisząc) – inne portki do tej pory by się rozpadły. Zachłannie zaczęłam je zakładać z myślą ile mi jeszcze będzie brakować, by wciągnąć do talii, by się zapiąć. Jakież wielkie było moje rozczarowanie…. Tyle trudów, tyle wyrzeczeń, tyle lat czekania, a one…. A one, wyobraźcie sobie, za luźne! Wcale się nie rozczarowałam, wcale, a wcale. Postawiłam na nogi cały dom w ten niedzielny poranek gdy wrzasnęłam z radości. Wiem, taka głupotka, ale robi dzień. Kiedyś kupię sobie nowe, albo używane, ale mniejsze :)



Comments


Commenting on this post isn't available anymore. Contact the site owner for more info.
Post: Blog2_Post

@2020 by Gruba Do Bólu

bottom of page