Mięśni jak Dawid nigdy mieć nie będę
- Gruba Do Bólu
- 26 cze 2020
- 2 minut(y) czytania
Trwało to już jakiś czas, na tyle długo, że się zapomniało. Mi się zapomniało. Że w organizmie człowieka (dokładniej pisząc we mnie), mięśnie mogą mieć więcej niż jedną głowę. Bo jak tak patrzyłam na swoje sweet ciało, to mogłam wyróżnić tylko mięśnie jednogłowe lub miękkogłowe. A tu, proszę, proszę, na łydce odkrywamy, że tam dwugłowy był ukryty i na ramieniu też ;) Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że coś tam z jestestwa ubywa, choć ostatnio stanęło. Trochę mnie to martwi, bo od wprowadzenia prawdziwego jedzenia i zaprzestania papek, waga mi się uzłośliwiła i pokazuje wciąż to samo. Zgodnie z krążącym dowcipem Pani Bukowej – odstawiam do kąta i nie wyjdzie stamtąd, dopóki nie przeprosi. I nie myślcie sobie, że wchłaniam nie wiadomo ile, i że to jest przyczyną braku spadków, bo zwyczajnie, fizycznie nie mogę zjeść nawet przewidzianej, okrojonej porcji. To z pewnością te tabletki, co je łykam ;) Sprawdzam ich skład: 600% dziennej normy żelaza! I już wszystko jasne! Tyle żelastwa musi ważyć. Tylko kiedy ja stracę ten nadbagaż? Nawiasem pisząc, ostatnio zastanawiałam się czy nam się nie zwiększyła grawitacja na Ziemi? Bo strasznie ciężko jest mi odrywać nogi od podłoża. Niby prawie 30kg mniej, a wydaje się, że więcej na garbie dźwigam. A może ciśnienie atmosferyczne do ziemi przygniata? Sprawdzam – niestety moje, mimo dwóch kaw. O Ziemię zatem jestem spokojna, w ciągu miesiąca może żaden Armagedon nam nie grozi.
Reasumując, pracuję póki co nad masą, rzeźba będzie potem. Oj, potem okraszona z pewnością. Ale jeszcze trochę muszę poczekać – ze trzy tygodnie pewnie. A później, tak później – później, będzie rzeźba, ale w drewnie. Jak tylko ciężary będzie można dźwigać.

Comments