Gumka – błogosławieństwo i przekleństwo
- Gruba Do Bólu
- 8 mar 2020
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 8 mar 2020
Możecie mi nie wierzyć, ale ja naprawdę rozumiem płaczące osoby z rozmiarem 34, które utyły do 36 lub 38 rozmiaru. Można by rzec: wielkie mi halo! Dla nich wielkie. A wiecie czemu wielkie? Bo chcąc czy nie chcąc, muszą wymienić całą garderobę. Co innego jest gdy tyją nadrozmiary. My, możemy w tych samych ciuchach jeszcze ze dwa - trzy rozmiary pochodzić. A diabeł tkwi w szczegółach, jak to zwykle bywa. A mianowicie w gumce ;) Pamiętam wywiad z dziennikarką – panią Dorotą Warakomską, która była wysłannikiem w USA i opowiadała, jak to zawsze była chuda szkapa, w porównaniu ze starszą siostrą. A tu, siostra przyjeżdża do Stanów i okazuje się nagle, że Dorota, która zawsze była ta mniejsza, jest w zestawieniu z siostrą zwyczajnie gruba. No bo to tak jest, że gumka pomieści więcej i więcej, teoretycznie bez zmiany rozmiaru. A rozmiar się zmienia. I nie widzi się tego, że przybywa. Szczególnie, jak w przypadku pani Doroty, gdy (wtedy tylko za granicą, teraz i u nas) wchodzi się do sklepu, a tam cały wieszak takich samych ciuchów, tylko w różnych rozmiarach. Za ciasne spodnie, to bach! kupujemy rozmiar większe do tej samej marynarki.
Czasem coś tam zamajaczy, jak do czegoś schylić się nie da, albo buty przestały pasować, lub coś tam na ciele trudno dojrzeć. Można nie wyciągać wniosków i nadal kupować „delikatnie” większe ciuchy z gumką. I stawać się powoli kształtem idealnym – zbliżonym do kuli ;)

Comments