Dwie serie z kałasza i żegnaj bikini
- Gruba Do Bólu
- 8 cze 2020
- 1 minut(y) czytania
Gdy po operacji pęcherzyka żółciowego dwa lata temu, jedna z ran po laparoskopowych nie bardzo miała ochotę się zagoić, pani doktor zerknąwszy fachowym okiem rzekła: „No, w bikini już raczej się pani na plaży nie pokaże”. Uśmiałam się setnie, bo przecież ja nic, tylko w bikini po plaży maszerowałam, prezentując ekshibicjonistycznie swe wątpliwe wdzięki gawiedzi. I choć obecnie, ta właśnie blizna jest najmniej widoczna, to pierwsza seria z automatu po trzewiach to był pikuś. Teraz to ja dostałam serię pociskami dum-dum. No i, choćby nie wiem jak ten mój brzuch płaski i wyrzeźbiony finalnie był, nie zaryzykuję kostiumu dwuczęściowego.
Nie to, że jakiś błąd lekarski, czy coś. Kilka otworów, pięknie zszytych nowoczesną metodą z amerykańskimi szwami, co ich wydłubywać nie trzeba. Ale, mimo wszystko względy etyczno estetyczne są dla mnie jednak ważne i na światło dzienne blizn swoich wywlekać nie będę. Choć, nawiasem pisząc, mogę też jak Rene Russo i Mel Gibson w „Zabójczej broni” chwalić się – tu postrzał, tam dźgnięcie ;)
Powiedziałam kiedyś, że nigdy nie zrobię sobie operacji plastycznej upiększającej. I chociaż operację bariatryczną trudno nazwać upiększającą i plastyczną, to nie wiem do końca jak będzie to wszystko wyglądać za rok – dwa. Możliwe, że plastyka brzucha będzie jednak potrzebna…. ze względów etyczno estetycznych ;) Trzeba uważać co się mówi.
Blizny zostają. Już są częścią mnie – tą do zaakceptowania. Teraz czeka mnie kilka nowych rzeczy, zmian i tematów do zaakceptowania. Tych zewnętrznych i tych w środku gdzieś.

Comments