Czy waga jest najważniejsza

Kiedyś pani Danuta Rinn powiedziała: „Ludzie przywiązują wagę do stroju. Ja, strój do wagi.” Zerkając na tematyczne profile nie da się zauważyć, że wielu ludzi (przed lub po operacji bariatrycznej) przywiązuje dużą wagę do wagi. Przy czym chodzi tym razem o urządzenie, a nie masę ciała. Okazuje się, że popularne są wagi, które nie tylko wyświetlają, ale podświetlają, zapamiętują, łączą się z telefonem przez bluetooth, podają ilość wody w organizmie czy też tkanki tłuszczowej, do tego mięśni i kości, a podsumowują to współczynnikiem BMI. Te wagi nazywają inteligentnymi. Potem przez ten bluetooth wysyłają dane do komórki lub kompa i można sobie wykresów podrukować jak z giełdy papierów wartościowych. Są jeszcze aplikacje na telefon, które na jednym ekraniku pokazują początkową wagę, obecną i tą wymarzoną, ilość spalonych kalorii w minutę, dobę czy rok i wskaźniki, które zasmucają lub radują.

Nie mam takich urządzeń i aplikacji. Możliwe, że stoi za tym zwyczajne zacofanie lub po prostu wiek. Już sam fakt, że pamiętam p. Danutę Rinn o czymś świadczy. Mam oczywiście wagę – taką, co wyświetla wagę i tylko wagę. Ma ona jednak jedną podstawową wadę – ciągle wyświetla za dużo. Mam też sympatyczną Panią dietetyk, która na żadne pomiary ilości wody i kości mnie nie posłała. Dba jednak, żeby moje posiłki obfitowały w białko, które buduje moje gnatki, witaminy, które odżywiają moją skórę i włosy, błonnik, który normuje pokancerowany układ pokarmowy. A wszystko to do kupy (cóż za zgrabna, acz dosadna paralela się nasuwa!) sprawia, że tych współczynników, wykładników i procentów nie muszę oglądać i porównywać codziennie. Nie w formie krytyki, uchowaj Panie, wywód ten. Każdemu co innego jest potrzebne i nic mi do tego. Ja na przykład nie przypuszczałam, że do odchudzania potrzebować będę w pierwszej kolejności budzika ;)