Esy-floresy – czyli SASI

No to teraz wpis dla odważnych – co tam w tym mym wnętrzu nawywijali, żeby było lepiej. Część piąta z cyklu „Co powinieneś wiedzieć przed operacją”. Na początek mój zabieg, no bo „bliższa ciału koszula”.

SASI (Single Anastomosis Sleeve Ileal Bypass) – resekcja rękawowa żołądka z wyłączeniem jelitowym. Brzmi trochę enigmatycznie, a oznacza usunięcie większości żołądka i podczepienie do tego co zostało jelita cienkiego na długości 250cm od końca. Co to daje? Daje zmniejszenie możliwej do zaakceptowania przez żołądek ilości pokarmu. Spróbuj zjeść więcej niż pojemność nowego kanistra. Moim zdaniem żal tego, co już się zjadło ;) A problemy gastryczno – optyczne to nie jest najfajniejszy pomysł w tym przypadku (żadnym z resztą). Mam odczucie, że jestem jak alkoholik po wszyciu Esperalu: spróbuj więcej, a pożałujesz. A po co te esy-floresy z jelit? Żeby wchłaniać mniej. 80% tego co zjesz przelatuje obwodnicą o długości 250cm, a reszta drogą krajową. Poza mniejszą ilością wchłanianych składników pokarmowych, mniej przedostaje się również miro i makro składników – stąd konieczna suplementacja.

Zwykle człek myśli, że jednak jest jakąś indywidualnością, kimś wyjątkowym, a przynajmniej różnym od innych. Po operacji zapytałam Chirurga jaka jestem w tym środku, co w nim grzebał. Odpowiedział: „Typowa, nic szczególnego”. Z jednej strony to dobrze, ale z innej … myślałam, że mam jednak bogatsze i ciekawsze wnętrze ;) Teraz to nawet jest jeszcze uboższe. Ale wzbogacone o kilkanaście metalowych zszywek.

Na rysunku postarałam się oddać metodę SASI. Oczywiście nie widać na nim kilku ważnych organów, jak moje dobre serce czy stłuszczona nieco wątroba, ale zaciemniałyby one obraz. Więc ich nie ma. W kolejnych odcinkach postaram się przedstawić inne techniki, które znacznie dłużej niż SASI ratują rękami Chirurgów zdrowie pacjentów bariatrycznych. Nie polecam oczywiście korzystać z tego jako pracy naukowej czy też ściągi jak operować ;)